Mogę sobie zadać takie pytanie jak w tytule posta... Który to już raz?
Ten rok to mój rekord jeśli chodzi o koncerty, praktycznie nie było miesiąca bez jakiegoś wydarzenia muzycznego.
Choć pogoda byłą kapryśna jak na wczesne lato to wszystko się udało.
Dzień wcześniej otrzymałam paczkę z moim zakupem - lustrzanką Nikon 3300 i miałam okazję ją wypróbować w tzw. "praniu". Była dokładnie połowa miesiąca i po pracy szybko leciałam na pociąg jadący do Zduńskiej Woli. Był to dla mnie pierwszy plener tego roku. Oczywiście jak to w PKP było opóźnienie. Na stacji jak wysiadłam jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam ... Margaret, która z wielką walizą i przyjaciółką dotarły na koncert (występowała po Michale). Nie miałam okazji polować na fotkę z nią bo ważniejsza była taksówka, która została jedna na postoju. Wsiadłam i przy okazji zabrała się inna osoba jadąca na ten sam koncert.
Tego dnia Michał był jakiś nieobecny ale był ku temu powód - wcześniej odwiedził chore dzieci w pewnej łódzkiej fundacji a takie momenty są trudne.
Po raz kolejny bawiliśmy się wszyscy znakomicie choć repertuar był doskonale znany i "ograny". Udało mi się zrobić kilka fotek (cześć z nich wam wstawiam, resztę mam na moim fb i niektórych nie opublikowałam).
Koncert był energetyczny, choć Michał był do końca jakby nieobecny.
Koncert był energetyczny, choć Michał był do końca jakby nieobecny.