"Gdy emocje już opadną jak po wielkiej bitwie kurz"... można by zacząć tą notkę, ale nie tym razem ponieważ emocje jeszcze nie opadły.
W miniony weekend w mieście Łódź odbył się koncert. A jaki - przeczytajcie całość to się dowiecie.
Nim dotarłam na koncert na stacji PKP czekałam na
kilka osób przyjezdnych, które nigdy nie były w Łodzi, zaproponowałam im
pomoc w dotarciu na miejsce.
Ostatecznie wyszło, że zamiast grupy 6 osób jechały ze mną 3.
Już jak wysiadłam na stacji to pod budynkiem stała jedna - na ubrana na czerwono i poznałam, że ma koszulkę z napisem "Real Hero", więc podeszłam do niej. Pogadałam chwilę i zostałam na stacji i czekałam długo. Dotarły dwie osoby na które czekałam oraz dołączyła trzecia, której niestety imienia nie zapamiętałam. Poszłyśmy na tramwaj i dojechałyśmy pod filharmonię, wcześniej rozmawiając o koncercie, ustaleniach przed koncertowych itp.
Już jak wysiadłam na stacji to pod budynkiem stała jedna - na ubrana na czerwono i poznałam, że ma koszulkę z napisem "Real Hero", więc podeszłam do niej. Pogadałam chwilę i zostałam na stacji i czekałam długo. Dotarły dwie osoby na które czekałam oraz dołączyła trzecia, której niestety imienia nie zapamiętałam. Poszłyśmy na tramwaj i dojechałyśmy pod filharmonię, wcześniej rozmawiając o koncercie, ustaleniach przed koncertowych itp.
Po dotarciu na miejsce jak wchodziliśmy to w podwórku Dżastina rozmawiała przez telefon, poznałam ja z daleka po kolorze włosów.
W filharmonii obsługa kierowała nas do kawiarenki, gdzie było spotkanie OFC.
Przy stole siedziała dawna przyjaciółka M., jak mnie zobaczyła jak weszłyśmy to była w szoku - co było widoczne po jej minie. Ja tylko patrzyłam czy będzie udawać, że mnie nie zna czy zareaguje. Usiadłyśmy pod koniec stołu. Niektórzy podchodzili, witali się, inni nie. Wiele osób się znało. W końcu dostałyśmy serduszka i wyjęłyśmy swoje, dostałyśmy naklejki OFC do przyklejenia na serca. Jedną zabrałam, bo można było sobie przykleić do ubrani.
Oczywiście kolor stroju był nieprzypadkowy - bo
było ustalone, że ma być ulubiony kolor Michała - czerwony. W końcu
wyszło, że nie mam serduszka i podeszłam do osób z OFC co rozdawały - i
usłyszałam, że ja dostanę większe serduszko bo na takie wyglądam, cokolwiek to znaczy.
Pozowaliśmy do wspólnej fotki, która jest na fb OFC. Link:
Pozowaliśmy do wspólnej fotki, która jest na fb OFC. Link:
A nim poszłam po serduszko to przechodząc koło dawnej przyjaciółki M. powiedziałam jej "cześć".
Jak wchodziłam do mojego rzędu to facet, starszy
gość od razu zaczął zagadywać, żebym mu marynarkę pożyczyła, bo kolor
czerwony i takie głupoty. Przed rozpoczęciem koncertu OFC rozdawał białe serduszka, które mieliśmy
podnieść podczas "Color of your life"
Kobieta co siedziała po lewo ode mnie nie okazywała żadnych emocji, nie podniosła serduszka kiedy było trzeba, nie śpiewała, nie wstawała itp.
Kobieta co siedziała po lewo ode mnie nie okazywała żadnych emocji, nie podniosła serduszka kiedy było trzeba, nie śpiewała, nie wstawała itp.
Nim na scenie pojawił się Michał to po scenie z boku chodziła Dżastina.
Najpierw wyszedł zespół na scenę. Po kilku
minutach wyszedł Michał na sali zrobiło się głośno od oklasków i
okrzyków. Na pierwszej piosence mieliśmy zapalić latarki z telefonów
było to "Znika cały mrok". Michał przywitał się z nami i od razu
przeprosił za niedyspozycję głosową i podczas koncertu robił to
wielokrotnie. Następne było "Such is life" to było po prostu
mistrzostwo, tak wyciągnął dźwięk przy chorym gardle, że aż ściany
drżały i wszystko wibrowało wokół. Na jednej z piosenek był jakiś
problem z muzyką na początku, ale później było ok. Oczywiście były
owacje za każdym razem z naszej strony. Nie dało rady usiedzieć na
miejscu wstaliśmy, poza kobietą obok mnie i kilkoma pojedynczymi ludźmi. Nadszedł moment "Color of your life" Michał
przyszedł na scenę po krótkiej przerwie, przebrał się w kurtkę co miał
na roastcie w TVN, my wyjęliśmy serduszka i podczas refrenu śpiewaliśmy z
nim, choć w zasadzie to i całą piosenkę. On jak to zobaczył wzruszył się i był szczęśliwy.
Bo faktycznie efekt był przepiękny, czego z widowni nie było widać, ale
ze sceny - perkusista nagrał filmik w trakcie koncertu. I my jako ponad
600 osobowy chór całkiem nieźle wypadliśmy. Można to zobaczyć tutaj:
1 światełka
2 serduszka
1 światełka
2 serduszka
Przy "Knockin' on the heavens door" przypomniał mi się niestety smutny moment, bo jak jechaliśmy podczas pogrzebu babci na cmentarz to ta piosenka leciała w radio i to było takie wymowne. Ale wytrzymałam.
"What a shame" - energia Michała roznosiła po
scenie. Przy "Jesteś bohaterem" śpiewaliśmy z nim, bo wcześniej takie
były ustalenia, nie tylko jako chór w refrenach ale całość. Michał
powiedział, że żaden artysta w PL nie ma tak wspaniałych fanów.
"Rosannę" zadedykował wszystkim kobietom na koncercie, bo są bliskie jego sercu. Oczywiście za chór też robiliśmy, wszystko śpiewaliśmy z nim, bez zachęcania nas.
"Dziwny jest ten świat" jak zawsze wyciągnął mistrzowsko.
"Rosannę" zadedykował wszystkim kobietom na koncercie, bo są bliskie jego sercu. Oczywiście za chór też robiliśmy, wszystko śpiewaliśmy z nim, bez zachęcania nas.
"Dziwny jest ten świat" jak zawsze wyciągnął mistrzowsko.
Każda piosenka na żywo brzmiała 100 razy lepiej
niż na płycie. Ja jestem zauroczona "Such is life", bo brzmi na żywo
dużo lepiej niż na płycie.
Michał na koniec dostał kwiaty, 3 czy 4 bukiety. Chciał rzucać kwiatami w nas, ale w końcu tego nie zrobił. Powiedział: "Stokrotka.. Jak to było.. Kocha...Nie kocha... A my wszyscy na głos: Kocha! On oczywiście był szczęśliwy i odwdzięczył się nam uśmiechem.
Na końcu wyszedł jeszcze raz i jeszcze raz
zaśpiewał "Color of your life", końcówka lepiej zaśpiewana jak na
Eurowizji. I obiecał, że musi się jeszcze z nami zobaczyć jak będzie
miał zdrowe gardło. A wtedy jak Michał mówił o tym kiedy
się zobaczymy to ktoś z tłumu "za tydzień" mając na myśli Torwar w
Warszawie, Michał oczywiście się zaczął śmiać.
Po koncercie miałyśmy zejść ponownie do
kawiarenki - więc poszłam... I wtedy podeszła do mnie dawna znajoma M., nawet jej w
pierwszej chwili nie zauważyłam. Zaczęła mnie pytać czy pierwszy raz
jestem na koncercie, bo ona już 20, spytała o Warszawę* na co ja powiedziałam, że nie
jadę, ona też nie. Pamiętała, że mieszkam blisko Łodzi.
Stwierdziła, że w ogóle nie było słychać, że Michał ma chore gardło,
potwierdziłam. Ona zapytała jeszcze o moje wrażenia - powiedziałam, że na pewno nie był to mój ostatni koncert
Michała. Byłam w szoku, że ona do mnie podeszła, bo sądząc po jej minie
jak mnie zobaczyła, to nie byłam tego pewna, może jakbym jej cześć nie
powiedziała, to by udawała, ze mnie nie zna. Po 5 latach... po tym co
było, dla mnie szok. To taki mój prywatny "cud" koncertowy.
W kawiarence była dziewczyna Zuza, co narysowała
portret Michała i miała zamiar mu go wręczyć. Ustawiliśmy się do zdjęcia
i Michał miał do nas zejść. Na zdjęciu widać mnie kiepsko, ale stałam
bardzo blisko Michała, w zasadzie na wyciągniecie ręki miałam jego
włosy. A na żywo jego włosy są piękne. Tutaj zdjęcie:
Po zdjęciu Michał w towarzystwie
ochroniarza ruszył szybko do wyjścia, w tym czasie Zuza z pomocą jakiejś
kobiety wręczyła Michałowi portret.
Po koncercie większość ludzi ruszyła do
Manufaktury, gdzie w empiku Michał rozdawał autografy a później po 21
śpiewał na pokazie bielizny podczas Fashion Week. Niestety ja nie
zostałam, bo bym nie miała czym wrócić. Może jeszcze będzie okazja. Fani
co poszli do Manufaktury później jeszcze mieli spotkanie.
Koncert był niesamowity, filmiki na yt nie oddają
nawet w minimalnym stopniu atmosfery tam panującej. Nie żałuję, że
byłam, wręcz przeciwnie bardzo się cieszę z tego powodu. Dawno się tak
nie czułam jak teraz. Zrobiłam tylko 1 zdjęcie pustej sceny i 1 jak
Michał był na scenie, bo wolałam skupić się na koncercie niż rozpraszać
telefonem czy aparatem. Dzięki temu każdą piosenkę odebrałam tak jak
powinnam, poczułam emocje i klimat. Jeśli Michał tak śpiewa przy infekcji
gardła, to jak on śpiewa przy zdrowym.
Tylko raz przy pierwszym "Color ..." było słychać jeden fałszyk.
Reasumując Michał Szpak tak
podniósł poprzeczkę, że trudno ją będzie przeskoczyć komukolwiek.
Po prostu klasa.
* i tu się nie sprawdziło, bo uległam urokowi i Torwar też czeka.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOpamiętaj się,napisałam u Ciebie, że nie podoba mi się ten płaszcz bo jest babciny a ty od razu ze złośliwościami wyjeżdżasz, ile masz lat 14-16? Zastanów się co piszesz i zastanów się nad treścia komentarzy. Dla Ciebie obrazą Twojego majestatu jest napisanie, że płaszcz z jakiegoś sklepu jest babciny - to nie jest obraza Twojej osoby, tylko wyrażenie opinii o cholernym płaszczu, które nie jest powodem do usuwania komentarza spod postu i wypisywania głupot na moim. Jak chcesz nieszczere opinie, to zbieraj sobie tylko głupie komenty typu "super, świetne, piekne, cudne, jednowyrazowy nieszczery bełkot plus reklama własnego.
OdpowiedzUsuńZa długi tekst - a co czytać się nie chce, no tak łatwiejsze w odbiorze są obrazki, bo nie trzeba się wysilać zbytnio. Założę sie, że nawet 1/4 nie przeczytałaś z mojego tekstu ale komentarz trzeba odwetowy walnąć, bo przecież jest za co. Obraziłam Jaśniepanią, zhańbiłam twój honor pisząc, że nie podoba mi się płaszcz. Wybacz powinnam chyba się sama ukarać, najlepiej chłostą. Jak ja to przeżyję.
SPOKO, więc
OdpowiedzUsuńtwórczy post, serio piękne zdjęcie...
... może w poprzednim wyraziłam swoją szczerość odnośnie posta, a jaśniepani nazwała to od razu głupotami.
Wiesz co daruj sobie te złośliwości i idź pilnować swoich komentarzy, bo nie nadążysz ich usuwać a nóż komuś się nie spodoba płaszcz lub inny ciuch i zechce o tym normalnie napisać. A jak napisze to będzie tragedia narodowo-blogowa.
UsuńMimo wszystko pozdrawiam.
Cenzorantka się znalazła. Nie lubię takich zachowań, a takie blogi omijam szerokim łukiem.
UsuńA co to za troll internetowy się tu trafił?
OdpowiedzUsuńDobrze, że jest długi post z dokładnym opisem bo miło jest wrócić do dawnych wydarzeń i sobie przypomnieć ten niezwykły czas i wydarzenia w których brało się udział.