Dni mijały a we mnie ciągle żywe były emocje z koncertu w filharmonii. Walczyłam sama ze sobą i z myślą "jechać czy nie"? Aż pojawiła się okazja... Ktoś sprzedawał bilet za pół ceny na strefę Golden Circle, więc bez namysłu podjęłam decyzję i dokonałam zakupu.
Miałam nie jechać, nie planowałam tego, ale wyszło spontanicznie. I takie momenty są najlepsze.
Zacznijmy od początku mojej wyprawy... Wierzycie w znaki? Jadąc pociągiem na stacji Warszawa Zachodnia pierwsze co mi mignęło to... autobus z napisem PKS Jasło (dla niewtajemniczonych miasto gwiazdy koncertu).
Dojechałam o 14 do Warszawy a że miałam jeszcze trochę czau to poszłam do Złotych Tarasów, wchodząc do Empiku od razu przy drzwiach rzuciły mi się w oczy płyty Michała - oczywiście kupiłam (w końcu "idziemy po diament").
Później poszłam na przystanek linii 171 a tam stał już grupka osób, które jak się domyśliłam jechały w tym samym kierunku co ja, niestety gdzieś zniknęły jak później się okazało trochę się zgubiły. Dojechałam pod Torwar, po drodze obserwując każde miejsce mijane po drodze. Zaczęłam szukać grupy, ale bez problemu znalazłam.
Później poszłam na przystanek linii 171 a tam stał już grupka osób, które jak się domyśliłam jechały w tym samym kierunku co ja, niestety gdzieś zniknęły jak później się okazało trochę się zgubiły. Dojechałam pod Torwar, po drodze obserwując każde miejsce mijane po drodze. Zaczęłam szukać grupy, ale bez problemu znalazłam.
Fajni, sympatyczni ludzie. Dostaliśmy święcące bransoletki, które niby mieliśmy oddać, ale ja ostatecznie zabrałam do domu, bo nikt tego nie zbierał (przyda się na kolejne koncerty).
Po czym po godzinie 17 zdecydowaliśmy, że pójdziemy pod Torwar. Oczywiście weszły tylko osoby do pomocy, ale nie te co powinny i te które miały wejść - czyli z listy OFC, był negocjacje z ochroną, ale się udało.
W międzyczasie Justyna wyszła z hali - i osoby co były najbliżej wejścia zaczęły piszczeć i krzyczeć jej imię.
Stałam pod sceną, mniej więcej za szefową OFC w drugim rzędzie, ale później jak ludzie się przemieszczali to byłam w 3. Trzymałam końcówkę flagi podczas "What a shame". I zostałam oblana przez Michała wodą, a raczej moja lewa ręka. Pytanie teraz czy to jest już ten poziom zbiorowego szaleństwa, że powinnam umyć tą rękę czy już nie - no żartuję oczywiście.
Koncert był niesamowity, magiczny. Głos Michała rozwalił wszystko. Ludzie bawili się niesamowicie, śpiewali, klaskali, byli w euforii.
Duet z siostrą Marleną - mistrzostwo. Wydobył z człowieka najbardziej skrywane emocje o których pojęcia nawet sama nie miałam.
Posłuchajcie sami:
Na początku koncertu zaczęli mówić o pożarach, powodziach i jakieś filmiki z yt puszczali - my już będąc zniecierpliwieni zaczęliśmy skanować imię: "Michał".
W tle podczas "Tic Tac Clock" faktycznie były fragmenty nowego teledysku, ale mało Michała, dużo uliczek w Portugalii i krajobrazu. Choć nie zwracałam aż tak uwagi na tło, bo skupiałam się na muzyce i doznaniach jakie niosła, ale efekt klipu mnie nie zachwycił.
Podczas końcówki "Rosanny", która jak zawsze była dedykowana wszystkim kobietom trochę przeszarżował z głosem, czego ja oczywiście na żywo nie słyszałam tylko dopiero jak obejrzałam filmiki. Po zakończeniu w swoim stylu powiedział: "Trochę zjebałem nie przejmujcie się, z dobrego serca" czym oczywiście wprawił publiczność w zachwyt czego dowodem była nasza reakcja.
Pod koniec Michał się rozszalał na scenie, energia go rozpierała. Myślałam, że w końcu spadną mu spodnie, które już raz poprawiał ale na szczęście tak się nie stało, choć było widać i "dodatkowe atrakcje" w postaci bielizny.
Podczas końcówki "Rosanny", która jak zawsze była dedykowana wszystkim kobietom trochę przeszarżował z głosem, czego ja oczywiście na żywo nie słyszałam tylko dopiero jak obejrzałam filmiki. Po zakończeniu w swoim stylu powiedział: "Trochę zjebałem nie przejmujcie się, z dobrego serca" czym oczywiście wprawił publiczność w zachwyt czego dowodem była nasza reakcja.
Pod koniec Michał się rozszalał na scenie, energia go rozpierała. Myślałam, że w końcu spadną mu spodnie, które już raz poprawiał ale na szczęście tak się nie stało, choć było widać i "dodatkowe atrakcje" w postaci bielizny.
Później zostaliśmy czekając na Michała, aż wyjdzie do nas. Długo go nie było. Najpierw wyszła jego siostra Marlena, bo Michał w tym czasie udzielał wywiadu na scenie i później jeszcze drugiego.
Marlena zrobiła sobie kilka fotek z ludźmi i rozdała autografy, ale powiedziała, że nie chce zabierać roli Michałowi, coś w tym stylu. Sympatyczna, uśmiechnięta i bije od niej pozytywna aura.
Ja dwa razy podawałam płytę do autografu - ale się nie załapałam, ale jeszcze będzie okazja. Zdjęć z fanami tego wieczoru nie było.
Na koncercie Michał otrzymał od szefa Sony platynową płytę za album "Byle być sobą".
Do domu weszłam praktycznie o 1 i szybko do łózka, ale nie mogłam zasnąć z tych emocji. Przeżyć nie da się opisać słowami, bo ich brakuje, trzeba to zobaczyć na żywo.
A to kilka zdjęć, które udało mi się zrobić. Niestety jakość jest nie najlepsza bo to tylko telefon a nie profesjonalny sprzęt.
Emocje po koncertach ukochanych gwiazd zawsze pozostają jeszcze na dłużej. P.S. Nazwa użytkownika podpowiada mi, że byłaś/jesteś fanką RBD :p
OdpowiedzUsuńTak byłam i jestem fanką mam do nich sentyment, dwa razy byłam na zlotach fanów.
UsuńTo był niezapomniany koncert. Oby kiedyś jeszcze taki zrobili.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś jeszcze będzie mi dane przeżyć te emocje, na Torwarze i móc uczestniczyć we wręczaniu kolejnego wyróżnienia za sprzedaż następnego albumu Michała.
Usuń