Translate

31 lip 2016

Odejście ukochanego zwierzaka

Z roku 2006
Może to dla niektórych dziwne ale dla mnie to nie było dziwne ale bolesne. Dziś mija rok od tego jak sąsiad zniszczył moje życie.
Rok temu był poniedziałek ktoś miał urodziny ale "prezent" był. . .
Kiedyś miałam psa- Panda- (choć był nim). Każdy go lubił, bo był jak kot i pies w jednym. Mieszkał z moją babcią w domku. Dla babci był towarzyszem codzienności, spał z nią w łóżku, codziennie jej towarzyszył. Sprawiał jej wiele radości. Aż do 11 listopada 2005 kiedy wszystko się zawaliło. Panda był zdrowy ale zaczął chorować z dnia na dzień, bez przyczyny.
Może powinien zostać od razu zawieziony do weterynarza? Z dnia na dzień znikał, przestał jeść tylko pił ogromne ilości wody. W poniedziałek 14.11.2005 został zawieziony do lekarza, dostał zastrzyki. Ale one przyspieszyły tylko to. Leżał na kołderce ruszając łapkami z bólu - nie reagował na zawołania, dotyk miał przygryziony język i obok nosa na ziemi pojawiła się woda. Głaskałam go, może to głupie ale nawet modliłam się, przecierałam nos wodą. Z czasem obok nosa zaczęła pojawiać się jasnobrązowa wydzielina a jego język robił się coraz bardziej fioletowy. Odszedł o 16.20. Po prostu przestał się ruszać. Ogarnęła mnie pustka, starałam się powstrzymać łzy ale nie mogłam. Babcia bardzo to przeżyła. Ja ciągle mam wrażenie że Panda jest w domu.
Podłym ludziom życzę... - zawsze mam złe myśli jak ktoś nie szanuje zwierząt...
Rozsadził Pandzie wątrobę. Tym ludziom wszystko przeszkadza u innych.
 


          




































       


































Dlaczego teraz o tym piszę i teraz to wstawiam? Ponieważ dziś babcia jak do niej przyszłam powiedziała, że z psem, który jest teraz u niej było źle, zachorował, miał biegunkę i wymiotował, a babcia myślała, że to już jego koniec. Mam nadzieję, że mu nic nie będzie, że nie stanie się to co z Pandą.

1 komentarz:

Dziękuję i zapraszam do komentowania.