Translate

22 sty 2017

"Grzejemy się w blasku platyny" 7.01. Warszawa

Do tego wydarzenia odliczałam dni już od listopada. Nie był to mój pierwszy zlot fanów w życiu ale pierwszy tego wykonawcy. Od czasu preselekcji do Eurowizji i samego konkursu dużo się zmieniło. 

Ten dzień miał być wyjątkowy...
Z rana cos czułam, że ze mną jest nie tak, tym bardziej bałam się, żeby nie powtórzyła się sytuacja sprzed lat, jak raz w życiu zrobiło mi się tak niedobrze co prawda nie ze stresu, ale przez chorobę, że zaczęłam tracić świadomość. Nie chciałam tego samego w sobotę. Oczywiście wyszło, że mam gorączkę. Policzki mnie piekły jak oszalałe. Zjadłam śniadanie i ruszyłam na stację PKP. 


 Tam przy kasie usłyszałam, że pociąg 11:04 z Katowic ma 50 minut opóźnienia, więc pytam o najbliższy do Wawy, to był ten z Wrocka o 10:45 opóźniony tylko 12 minut. Mówię, dobre i to, będę przed 12. Dotarłam na miejsce, w pociągu rozejrzałam się czy nikt na zlot nie jedzie, ale nie widziałam nikogo. Na Centralnym nie widziałam, żadnej z dziewczyn, które miały tam być, ale A. (ta z Torwaru) napisała, że siedzą w Macu minęłam się z nią na schodach, ale zeszłam za nią i spotkałyśmy się przy kasach. Wewnątrz było jeszcze kilka osób - G. z synem, E. i inni. Dość sporą grupą na piechotę pod wodzą A. ruszyłyśmy w kierunku kina "Luna", po drodze mijając jak wspomniałam stare mieszkanie w którym Miszanel mieszkał - na przeciwko kościoła oraz ten ten rysunek na murze, który był na jego insta w lato.
Dotarłyśmy na miejsce a tam ludu pełno już. Ktoś z tłumu zaczął coś wykrzykiwać, że powinni otwierać. Niby byłyśmy grupą, miałyśmy trzymać się razem, ale się rozdzieliłyśmy, bo cześć na prawo a część na lewo poszła i tak w zasadzie każda z nas siedziała w innym rzędzie. Jak weszliśmy do Luny to jak spojrzałam na lewo to od razu zobaczyłam K. Była tam też E., która też ze mną jechała do filharmonii. 
Niestety nie obyło się też bez przykrych zdarzeń - starsza pani miała mały wypadek na schodach i musiała ze zlotu jechać do szpitala - ale wróciła na koniec. 
Kiedy my czekaliśmy w patio, gdzie była galeria ze zdjęciami Michała, on sam nagle się pojawił - był zszokowany tłumem jaki widzi - co doskonale pokazywała jego reakcja.
Trafiłam do rzędu 5 na ostatnie miejsce, skąd miałam idealny widok na fotele stojące na scenie. Jak zaczął się recital to ja bałam się, że tam zrobi mi się słabo, bo czułam taki gorąc na policzkach nie wiem czy z emocji czy z choroby. Było mi niedobrze. Ale jak zaczął się recital to było magicznie. Dziewczyna obok mnie nie znała słów piosenek o czym mówiła do koleżanki, była w ciąży - dzidziuś przynajmniej się nasłuchał dobrych dźwięków ;)
Później one się przesiadły do 2 rzędu.Podczas występu rozwinęli sektorówkę za którą ludzie szarpali za bardzo. Niektórym z kolei jej pojawienie się to nie podobało.
*****
Recital...
Michał i "Jesteś bohaterem" - nasz niecny plan zrealizowany 3 miesiące później. Na pierwszym dużym koncercie Michała w filharmonii Łódzkiej (o koncercie pisałam --->TUTAJ<---) chcieliśmy zaśpiewać za Michała piosenkę "Jesteś bohaterem" - główny zainteresowany dowiedział się o naszym "niecnym planie" później i pozwolił nam go zrealizować tego dnia podczas Zlotu. 
Podczas wykonu tej piosenki Miszanel odwracał się dwa czy trzy razy i wycierał łzy wzruszenia.
Jak tylko pojawił się na scenie to biła od niego pozytywna aura, magia, takie dobre światło. Jakby na scenie pojawiło się cudowne zjawisko. Jak zobaczyłam ta kokardkę we włosach - to już byłam kupiona w 100% rozczulił mnie tym. 
Jego uśmiech i błysk w oczach, radość, swoboda, dawny Michał powrócił. Bo nie było obok niego wampira energetycznego. 
Jak Paulina Biernat wyszła na scenę to w pierwszej chwili jej nie poznałam, dopiero jak zaczęła mówić. Od razu się ucieszyłam, pomyślałam, że świetnie, ze ona znów się pojawiła.  
*****
Moment wywiadu z Michałem...
Pytania od fanów, wywiad - nie tak miało niby być, ale dobrze, że tak było. Paulina miała problem z mikrofonem, oczywiście Michał od razu jej pomógł. Jak przeprowadza z nim wywiad to wpatrzony w nią, skupiony, ale i czasem jakby zawstydzony, ale nie uciekał od spojrzeń, tak jak było u Kossakowskiego. Ona też wpatrzona w niego, ale nie w sposób jak reporter patrzy się na rozmówcę, tylko inaczej. To było jak rozmowa przyjaciół, kogoś bliskiego. 
I słowa o wnukach - "jak będziemy siedzieć w bujanych fotelach przy twoich wnukach lub przy moich" - zabrzmiało trochę jak zachęta, czy znak, że sentyment pozostał?! 
Paulina bardzo sympatyczna osoba, radosna, wzbudzająca sympatię od razu jak się na nią spojrzy. Mająca dobrą energię i aurę, niczym Michał. Nie to co niektóre osoby. Paula do nas zwróciła się "...i jak go nie kochać". 
Najlepszy tekst tego dnia, tekst Michała o tym, że mu zęby wyschły oraz ten, że jak jeszcze raz podziękuje to mu szczęka odpadnie i będzie nosił protezę. Opowiadał, jak było z Londynem - o opóźnionym samolocie, pani gadającej o polityce, pasażerowi jedzącemu kanapkę z jajkiem i tym, że on był "atrakcją" tego lotu, bo siedział z przodu i z każdym musiał robić sobie fotkę. 
Michał doskonale wie co gdzie się dzieje między fanami - gdzie są kłótnie i o co. 
Tego dnia uśmiech nie schodził z jego twarzy. 
****
Filmik od fanów...
Świetnie to wyszło, Gauer z życzeniami ciała jak Adonis i później z pieskiem Dżesiem - przebił wszystkich na filmiku, Żaneta też wydaje się sympatyczna. Żadnemu nie przyszedł do głowy filmik w stylu - Mariana laweciarza.
Oczywiście główny bohater był cały czas uśmiechnięty jak oglądał filmik. 

Śmiesznych momentów było mnóstwo a jednym z nich był ten dotyczący skarpetek... Michał pokazywał, że je ma, ale nie pasują mu do stylówki, bo są we frytki. Wiedziałam, że założy skarpetki, bo jak przeczyta tyle komentarzy z pytanie "Gdzie skarpetki i ciepłe buty" to nie będzie robił im nam na złość. ;) 

Były też momenty poważne - Jak opowiedział o hospicjum i o tym, że chce pomagać, to - trudno jest mi to opisać, co czułam. Ale poczułam i wiem, że on faktycznie może uleczać swoją muzyką. 

Media, które był obecne na zlocie - pan z pewnej stacji radiowej... typ w stylu pijaczyny, cuchnący procentami, przysiadł się w pewnym momencie 2 krzesła ode mnie, myślałam, że zejdę tak od niego zalatywało wódą. Jeszcze gadał z kimś przez telefon, w zasadzie to się kłócił i padły słowa"to se zmontujesz" - o materiale, który kręcił. Jaka stacja taki poziom dziennikarza. No comments!

Zdjęcia...
Te osoby co miały po "tysiąc pińcet zdjęć" z Miszem poleciały jako pierwsze w kolejkę, ja się nastałam dość długo i coraz bardziej się stresowałam. Co ja mu powiem, może, że jest wspaniały - ale to takie banalne, przecież on to wie, zrobię z siebie idiotkę. Jak zbliżałyśmy się do sceny to I. przepchnęła mnie przed siebie mówiąc, że się stresuje. Z kolei E. ta cos się z nią umawiałam przed imprezą, jak dobrze zrozumiałam czekała po 7 zdjęcie z Michałem. 
Nadeszła moja kolej. Nie pamietam przywitania sie z Miszanelem, nie pamietam momentu robienia zdjęć, wzrok mój utkwił gdzieś obok Teresy, nie wiem czy się uśmiechnęłam czy zrobiłam minę dziwną, byłam jak zamroczona, jak we mgle. Pamiętam tylko jego uśmiech i słowa "wszystkiego dobrego" na które odpowiedziałam tylko uśmiechem. Kompletnie mnie sparaliżowało, jak nigdy. Nie raz miałam większy, mniejszy stres, ale nigdy takiego. 
I teraz obawa jak wyszłam na fotce - pewnie jak walnięta, obrzydliwie, zrobiłam minę jak wariatka i nici ze zdjęcia. Ostatecznie nie było aż tak źle. 

Stowarzyszenie...
Później poszłam na miejsce, ale widzę, ze przy wyjściu jakaś mała grupka - mówię sobie chyba zapisy do stowarzyszenia, więc zabrałam torbę i to co dostaliśmy, poleciałam tam, formularz wypełniałam oparta o kolumnę, 2 razy mi długopis odmawiał posłuszeństwa, ale udało się! Zapłaciłam składkę, otrzymałam plakietkę. Obok była księga pamiątkowa - miałam się do niej nie wpisywać, ale napisałam coś mniej więcej tak: Michał dziękuję za wszystko, za każda radość, którą nam dajesz i się podpisałam pełnym imieniem i nazwiskiem zakończonym  Banalne, ale na lepsze słowa byłam zbyt oszołomiona.
Na końcu Michał pozował do fotki jeszcze z ochroniarzem - to był kolejny świetny moment oraz pozował na końcu z panią co miała wypadek na schodach - objął ją czule, wyściskał, porozmawiał. 

Tort...
Tort, który wykonała jedna z fanek był świetny - idealnie obrazował karierę Michała. 

Tego dnia Michał był spontaniczny, radosny, z błyskiem w oczach, zupełnie inaczej jak na Torwarze kiedy do nas wyszedł, bez porównania, tam był mimo pozornej radości przygaszony, a "ogon" ciągle za nim krok w krok. Teraz jakby łańcuch spadł coś co go blokowało. Może to też zasługa Pauliny i jej obecności, po części też nasza, że tyle nas było, że daliśmy mu powód do radości. To za rok Kongresowa!

Jedyny minus - było za krótko, zdecydowanie. Na końcu Michał jeszcze przemknął przez tłum wychodzących mówiąc nam "dobranoc". 
To była magia, której się chce doświadczać jak najdłużej i jak najwięcej. Trudno się pozbierać, tym bardziej, że nie wiadomo kiedy następna okazja do zobaczeni lub usłyszenia głównego bohatera. 


To tyle - jak zwykle mnie poniosło z opisem, ale chciałam ze szczegółami. 

















I warkoczyk...

Tyle co można było "wykrzesać" z rzędu piątego i z telefonu...


2 komentarze:

Dziękuję i zapraszam do komentowania.